czwartek, 15 kwietnia 2010

74.



Z okazji moich pierwszych i jakże hucznie obchodzonych urodzin moja Mamusia udekorowała mi ładnie tort. Użyła do tego owoców, z których wycinała moje imię. Doprawdy, nieźle się musiała przy tym namęczyć, ale jej dzieło bardzo podobało się reszcie świętujących. Podobno tort też nieźle smakował, tylko że ja nie mogłem go nic, a nic skubnąć.  Nie dość, że mam sporą listę rzeczy zakazanych, to jeszcze bolał mnie brzuch, więc nawet się nie rwałem do podkradania cichaczem słodkości.


Dorośli mają nieco większy wybór jedzenia, które prócz brzuszka karmi także oczy. A ja też mam oczy, wygłodniałe oczy! Kolorowe zupki z kubikami marchewki już nie zaspokajają mojego zmysłu artystycznego,  a przecież zacząłem niedawno przygodę z kredkami świecowymi oraz papierem /a czasem nawet i z podłogą/ i muszę trenować zmysły :)

Na szczęście Mamusia znalazła na stronie BoboVita inspiracje do zabaw z moją kaszką powszednią. Póki co nasze zabawy to na razie mazianie łyżeczką po tafli kaszki, ale ja pozwalam sobie na wkład własny i, niczym się nie przejmując, zatapiam swoje palce w przyjemnym jedzonku. Miło jest i przyjemnie. Błogi stan nie trwa niestety zbyt długo, bo do akcji wkracza Rodzicielka, która ma w zanadrzu wodę i ręcznik, co zwykle kończy moje zapędy artystyczne, ale za to moje dzieło się nie marnuje, bo ląduje w moim brzuszku, a taka Mona Lizę to ktoś zje? Nikt się na nią nie połasi, choć ładna jest i uśmiechnięta. Za to moja nowa „kaszkowa” sztuka „użytkowa” ma wiele zastosowań i sam już nie wiem czy wolę się w niej taplać czy ją zjadać?

A widzieliście ten filmik z rysowaniem na sypkiej kaszce? To już krok w stronę wygrania pogra mu z największymi talentami! Wygląda na niezłą zabawę, ciekawe jak Mamusia będzie się zapatrywać na sypanie kaszką po podłodze? Obawiam się, że będzie wtedy kierować moją uwagę w stronę sportu. Curlingu dokładniej, wiecie szczotka i zamiatanie. Chyba zastanowię się jeszcze nad pójściem w tym kierunku, tak dla pewności wstrzymam się kilka miesięcy. Aha, jeszcze jedno, jedzenia mi strasznie szkoda w wersji suchej zużywać, ponieważ ciężko jest się takim posilić przy wzmożonym wysiłku (a co, myśleliście, że ja nic przez cały dzień nie robię?), dlatego rysowanie w kaszce bez mlecznego wsparcia odpada z przyczyn osobisto-egoistycznym. Na razie celebruję z dumą moje wielkie święto i w duchu próbuję rozgryźć sposób udekorowania tortu. Ciekawe, ile czasu musiałbym ćwiczyć żeby dać sobie radę z dekorowaniem posiłków owocami? Jeszcze ciekawsze, czy jedzenie dotrwałoby nietknięte do czasu ukończenia dekoracji?









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Franek dziękuje za komentarz i pozdrawia!

Powered By Blogger